Opinie o szkole

Wspomnienia i opinie o szkole

Jak ocenia Pan poziom kształcenia, szczególnie zawodowego realizowanego w ZSŁ?
Jest rzeczą oczywistą, że nie staramy się faworyzować żadnej szkoły, dlatego żaden kandydat na studia nie może być uprzywilejowany tylko dlatego że jest absolwentem na przykład Waszej Szkoły, chociaż jest znakomita. To oczywiste. Natomiast obserwuje od wielu lat, że osoby opuszczające ZSŁ są dobrze przygotowane merytorycznie i intelektualnie.

[...]Można mieć skromniej wyposażone pracownie i lepszych, bardziej inspirujących nauczycieli i na odwrót — fantastyczne wyposażenie i nauczycieli bez tej "iskry Bożej". Szczęściem Waszej Szkoły jest to, że są tu naprawdę bardzo dobrzy nauczyciele. Więc jeśli do tego macie jeszcze wspaniale wyposażone pracownie to jesteście podwójnie szczęśliwi. Natomiast, jeśli miałoby Wam czegokolwiek zabraknąć w przyszłości, to życzę Wam, żeby zabrakło sprzętu, a nie tych pasjonatów — nauczycieli.

Mając na uwadze dzisiejszy rynek pracy oraz aktualne oferty kierunków studiów na wyższych uczelniach, jakich dokonałby Pan życiowych wyborów będąc tegorocznym maturzystą?
Wybierałbym wszystko, co wiąże się z tzw. Information Technology, a więc Informatyka, Elektronika Telekomunikacja, Automatyka. Są to kierunki przyszłościowe. Sądzę, że największe zapotrzebowanie będzie na osoby łączące rozwiązania informatyczne i telekomunikacyjne oraz "sieciowców", czyli ludzi zajmujących się administracją i rozwojem sieci komputerowych.

Fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez uczniów ZSŁ  (Bartłomieja Dukałę i Dominika Stożka)  z prof. dr hab. Ryszardem Tadeusiewiczem Kierownikiem Katedry Automatyki AGH oraz kierownikiem Zakładu Podstaw Informatyki Katedry Informatyki Akademii Ekonomicznej w Krakowie.

Moje wspomnienia związane z nauką w Technikum Łączności sięgają roku 2000, kiedy to na progu nowego tysiąclecia i na początku mojej "dorosłości" miałem podjąć decyzję o wyborze szkoły. 
Interesowała mnie elektronika i stąd właśnie pojawił się wybór tej szkoły oraz kierunku "Elektronika Ogólna". Stres związany z przystąpieniem do egzaminu decydującego o przyjęciu szybko minął, gdy na liście "szczęśliwców" zobaczyłem swoje nazwisko. Odetchnąłem wtedy z ulgą, choć początek roku, skład klasy, wychowawca i Grono Pedagogiczne pozostawały jeszcze tajemnicą. Wkrótce jednak okazało się, że wychowawcą została Pani Profesor Halina Flis—Paciorek, osoba niezwykle życzliwa, w każdej chwili służąca pomocą, wyrozumiała i cierpliwa w stosunku do nas 33 "chłopów" w klasie. Przy niej łatwiej było wejść w ten pięcioletni okres nauki i czuć się bezpiecznie.
Grono Pedagogiczne okazało się również niezwykłe. Ogromna wiedza moich Profesorów, ciekawa forma jej przekazywania, wielkie doświadczenie i profesjonalizm sprawiały, że nauka była przyjemnością. Zawsze mogłem liczyć na pomoc ze strony nauczycieli, zwłaszcza w obliczu pojawiających się wątpliwości. Mieli Oni czas i cierpliwość, aby rozwiewać wszelkie niejasności.
Z roku na rok pojawiały się coraz bardziej specjalistyczne przedmioty, głównie z dziedziny elektroniki i wysokich technologii, co w połączeniu z praktyką w doskonale wyposażonych pracowniach szkolnych, dawało realnie odczuć charakter przyszłej pracy w zawodzie.
W szkole tej odnalazłem też swoją drugą pasję — Matematykę. Przedmiotowi temu poświęciłem sporo uwagi, a dzięki Pani Profesor Barbarze Ciborowskiej, która "czuwała" nade mną, matematyka absolutnie wysunęła się na pierwsze miejsce wśród innych przedmiotów. Z całego serca dziękuję Pani Profesor za przygotowanie mnie do egzaminu dojrzałości, za Pani niepojętą dobroć, za wiele trudu, za poświęcony czas, pracę nad nami, oraz dobrodziejstwa, których nikt nie zliczy.
Również lekcje języka polskiego były niezwykle interesujące dzięki Pani Profesor Ewie Piszkowskiej, która potrafiła w sposób bardzo ciekawy przekazać nam wiedzę z literatury, historii, sztuki i wielu innych dziedzin życia kulturalnego.
Ważnym doświadczeniem podczas pobytu w szkole była obrona pracy dyplomowej. Zdobytą wcześniej wiedzę miałem możliwość wykorzystać składając konkretne urządzenie elektroniczne.
Ogromnie się cieszę, iż miałem przyjemność uczęszczać do Technikum Łączności. Teraz, gdy jestem już absolwentem, mogę odpowiedzialnie stwierdzić, że zostałem bardzo dobrze przygotowany zawodowo oraz do wkroczenia w dorosłe życie. Jestem niezmiernie dumny, że zostałem absolwentem tej szkoły, która zasługuje na miano "Akademii Łączności", gdyż wyróżnia się wśród innych bardzo wysokim poziomem nauczania. Będę ją godnie reprezentował gdziekolwiek w przyszłości rzuci mnie los. Jakże szybko minęło te pięć lat... Zawsze będę miło wspominał ten czas, był to bowiem najwspanialszy okres w moim życiu. Bardzo ciężko jest mi się rozstać z tak cudownymi nauczycielami oraz z kolegami z klasy. Uważam, iż Zespół Szkół Łączności jest najlepszą Szkołą na świecie!!! Na zakończenie pragnę wyrazić słowa ogromnej wdzięczności i z serca płynące DZIĘKUJĘ!!!

Wojciech Słowik
Absolwent klasy 5Ee
Rocznik 2004/05.

Zastanawiam się, co poza dobrym wykształceniem i dyplomem technika dała mi ta szkoła... Dała coś jeszcze ważniejszego — kulturę, dobre maniery i umiejętność komunikacji na poziomie, który przez wielu uczniów innych szkół jest poza jakimkolwiek zasięgiem. Dzieje się tak, dlatego ze w mojej szkole szczególny nacisk jest kładziony właśnie na kulturę i zachowania międzyludzkie. Nie spotkacie tutaj bójek, pobić ani kradzieży, popisanych toalet, czy lecących z okien drugiego piętra drzwi od jakiejś sali, bo uczniom na przerwach się nudzi. Po prostu tutaj takie numery nie przechodzą. Grono pedagogiczne robi, co może, abyśmy czuli się bezpiecznie i udaje im się to. To bardzo ważna kwestia, ponieważ uważam, że właśnie poczucie bezpieczeństwa oraz wrażenie, że społeczność uczniowska jest jedną wielką rodziną pomaga osiągać tak dobre wyniki w nauce przez tak wielu uczniów. Warto też zaznaczyć, że poziom nauczania jest tutaj zdecydowanie wyższy niż w innych technicznych szkołach Krakowa, a nawet Małopolski, co nie znaczy, że nie da jej się skończyć — jestem tancerzem i większość wolnego czasu spędzałem na treningach, przez co czasem nie mogłem się przygotować do lekcji tak jakbym chciał. Ale jednak udało mi się. Skończyłem te "trudną" szkołę i mogę z czystym sumieniem polecić ja każdemu, komu zależy na swojej przyszłości. Łączność to renoma i ogromne zaplecze nowoczesnego sprzętu, o jakim inne szkoły mogą pomarzyć. To oczywiste korzyści dla uczniów, które potem owocują. 
Sama szkoła jest dość zabawna. Miło wspominam samego Bossa tej placówki, z którym miałem przyjemność mieć przez cale 5 lat matematykę. Oj ciężko było! Zawsze się dziwiłem, czemu mamy "ciut" więcej materiału niż inne klasy i dlaczego Dyrektor przez cały rok tak "ciśnie"??? Teraz już wiem — zdana matura ustna z matematyki na bardzo dobry, oraz zdanie egzaminu łączonego na AGH nie było przypadkiem. Dyrektor wiedział, co robi i teraz jako absolwent jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Również vice Dyrektorzy to odpowiednie osoby na odpowiednich stanowiskach. Pan Dyrektor Piszkowski w piątej klasie martwił się o naszą maturę chyba bardziej niż my sami. Wszystko zawsze było dopięte na ostatni guzik i za to go naprawdę podziwiam, jednak przyznać się muszę, że po zwolnienia zawsze chodziłem do Pani Dyrektor Ciborowskiej, która była naszą wielką szkolną mamą, a gdzie chodzić po zwolnienia jak nie do mamy...
Miło też wspominam mnóstwo nauczycieli, którzy "przewinęli się" przez nasza klasę. Niezapomniany prof. Łanuszka, który uczył nas o dziurach i elektronach w sposób naprawdę bardzo specyficzny, Prof. Musiał, który dbał abyśmy się na kolosach z pracowni w żadnym wypadku nie nudzili, prof. Stegienko, która usilnie próbowała nas nauczyć zachowania podczas wybuchu bomby jądrowej oraz prof. Widła, który na stałe zrewolucjonizował nasz sposób uczenia się, gdyż nagle okazało się, że elektronika to też urządzenia, a nie tylko same elementy. Jakiż problem był, gdy w oparciu o schemat ideowy musieliśmy zrozumieć jak działa dane urządzenie i po co jest tam np. 30 tranzystorów. To naprawdę sztuka, zważywszy że niektórych trzeba było uczyć w klasie czwartej, co to jest tranzystor...
Ale najbardziej zostanie mi w pamięci portret mojej wychowawczyni Pani Dyrektor Barbary Górskiej oraz jej następczyni Pani prof. Kasprzyk. Pani dyrektor od zawsze nam się podobała, bo stworzyła od początku nauki miłą i ciepłą atmosferę, dbała o nasze sprawy i nigdy nie zostawiła nas na lodzie, za co Jej bardzo dziękuję. Pamiętam, jak co roku były te same problemy... nieusprawiedliwione godziny. Co też się nie działo w tym dzienniku, żeby wyprowadzić go na prostą. Zwykle się udawało, ale co zrobić jak człowiek miał ponad 25 spóźnień? To tylko dyr. Górska wie!
Pani prof. Kasprzyk za to urzekła mnie swoją wytrwałością... ja akurat nie miałem tego problemu, bo zawsze na jej lekcjach notowałem, ale połowa klasy spała, część czytała książki a tylko kilka osób Ją słuchało, a mimo to potrafiła nas nauczyć polskiego tak, że na egzaminach maturalnych nie musiała się za nas nic, a nic wstydzić. To dla mnie naprawdę niesamowite, a świadczy tylko i wyłącznie o tym jak dobrym była nauczycielem, co wyraźnie w tym miejscu chcę podkreślić...
Ciężko mi to przechodzi przez pióro, ale.. tęsknię. Ta szkoła dała mi wiele niezapomnianych przeżyć oraz zabawnych sytuacji i scenek, które utkwią w mym życiu na długo. Czasem bywało gorzej to oczywiste, jednak w ogólnym rozrachunku okazuje się, że to te złe wspomnienia znikają, a zostają tylko te dobre... i to właśnie to jest wg mnie najlepsze świadectwo o Zespole Szkół Łączności, pod jakim podpisuje się obiema rękami...

Jerzy Jakubowski
Absolwent klasy 5Ec
Rocznik 2004/05.

Kiedy zaczynaliśmy naukę w Zespole Szkół Łączności nie spodziewaliśmy się, że upłynie ona tak szybko i w tak miłej atmosferze. Teraz ze smutkiem i jak to mówi Pan Dyrektor Borgosz "z bólem serca i łzą w oku" będziemy opuszczać mury tej wspaniałej szkoły! Kiedy wybieraliśmy szkołę średnią nasi koledzy z podstawówki mówili, że popełniamy duży błąd. Uważali, że w ZSŁ trzeba się cały czas się uczyć i nie będziemy mieli czasu na nasze zainteresowania i spotkania ze znajomymi. Uważali, że technikum to strata pięciu lat i nic dobrego z tego nie wyjdzie. Nic bardziej mylnego!!! Bardzo się cieszymy, że wybraliśmy tą szkołę i niczego nie żałujemy. Jednak nie pisalibyśmy tego teraz, gdyby nie nasz starszy brat Tomasz, który jako pierwszy rozpoczął naukę w ZSŁ i po jej zakończeniu serdecznie nam ją polecił. Nauka jak w każdej szkole nie jest chyba przyjemnością, więc początki były trudne. Nowi koledzy, nowa atmosfera i nowe zwyczaje. Do dziś pamiętamy jak na samym początku mieliśmy trudności z mówieniem do nauczycieli "Pani Profesor", "Panie Profesorze", ale po kilku wpadkach i paru tygodniach wszystko stało się normalnością. I tak w spokoju i jeszcze bez żadnych większych problemów minął pierwszy rok nauki w Zespole Szkół Łączności. Nic nie zapowiadało wydarzeń i sytuacji, jakie miały nadejść w kolejnych latach. W drugiej klasie, można powiedzieć, że odkryliśmy nasze powołanie. Z uwagi na to, że nauka nie była naszą mocną stroną, włączyliśmy się w prace samorządu szkolnego i niedługo potem staliśmy się jego filarami. Opuszczaliśmy lekcje, poświęcając ten czas na pracę w samorządzie a braki wiedzy w naszych głowach zaczęły się powiększać. Do tego wszystkiego doszła gra w siatkówkę w reprezentacji szkoły i miarka się przebrała. Nauczyciele wymagali od nas wiedzy, a nie pracy społecznej, więc były mniejsze lub większe problemy z zaliczaniem przedmiotów i kolejnych klas. Zdarzyło się nam kilka egzaminów poprawkowych pod koniec wakacji, ale wszystkie, co najważniejsze, zakończyły się naszym sukcesem. Nie mamy żadnych pretensji do naszych nauczycieli za te egzaminy. To była w dużej mierze nasza wina, więc musieliśmy wypić przysłowiowe piwo, które sami sobie nawarzyliśmy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pod koniec piątej klasy zauważyliśmy coś dziwnego. Kiedy nadszedł czas matur i nasi koledzy straszne się denerwowali, my znosiliśmy to spokojnie. W dzień pierwszego egzaminu maturalnego, kiedy nasz dobry kolega z klasy Wojtek zjadał resztki swoich paznokci, patrząc na niego ze spokojem zrozumieliśmy wszystko. Kilka egzaminów poprawkowych, które zaliczaliśmy we wakacje i cała atmosfera panująca wokół nich przypominała egzamin dojrzałości. Dlatego czuliśmy się spokojnie, wiedzieliśmy co nasz czeka, co umiemy i nie denerwowaliśmy się. Doświadczenie i spokój zaowocowały zdaniem matury i ukończeniem szkoły z dyplomem technika. Później niektórzy koledzy śmiali się i żartowali że żałują, że nie mieli żadnego egzaminu poprawkowego, a my twardo twierdziliśmy, że to był nasz plan i przygotowana na te pięć lat strategia. I tak dochodzimy do końca naszej historii. Nasz pobyt w Zespole Szkół Łączności obfitował w różne sytuacje. Były chwile radosne, które docenialiśmy dopiero wtedy, gdy pojawiły się ciężkie i smutne. Jednak w ogólnych rozrachunku pobyt w tej szkole był wspaniałym przeżyciem i wielką nauką życiową. Poznaliśmy tutaj wielu wspaniałych ludzi, nauczycieli, kolegów, przyjaciół. Doświadczyliśmy prawdziwego życia. Sytuacje i zdarzenia, jakie przeżyliśmy na pewno będą procentować w naszym dalszym życiu a zdobyta wiedza na pewno nie pójdzie na marne.

Piotr i Paweł Skuta
Absolwenci klasy 5Ec 
Rocznik 2004/05.

Naukę w Zespole Szkół Łączności rozpocząłem w 2000 roku. Wybrałem tą szkołę, ponieważ wiedziałem, że tylko tutaj nauczę się tego, co naprawdę mnie interesuje. Chciałem kształcić się w klasie o profilu technik telekomunikacji... i tak też się stało. Mój mózg był wtedy jasny i czysty, nowiutki — prawie nieużywany, a ta szkoła to zmieniła. Dziś, po pięciu latach spędzonych w ZSŁ, mogę śmiało powiedzieć — nie pomyliłem się z wyborem! Spędziłem w niej piękne dni wśród multimetrów, oscyloskopów, światłowodów i kabli koncentrycznych. Bardzo miło wspominam długie wieczory, podczas których sporządzałem sprawozdania na pracownie. Dzięki temu stałem się technikiem telekomunikacji z czego jestem bardzo dumny. Czuję, że nauczyciele z jakimi miałem przyjemność współpracować nauczyli mnie zdecydowanie więcej. Poza wiedzą ogólną i techniczną przekazali mi wiele innych wartości, nauczyli poruszać się i odnajdywać w dorosłym życiu. To właśnie w tej szkole poznałem swoich przyjaciół, wraz z którymi mieliśmy okazję przez ponad 3 lata pracować w Samorządzie Uczniowskim ZSŁ. Była to dla nas duża lekcja stanowczości, samodzielności i autoprezentacji. Zbliżyło to nas do grona pedagogicznego, które traktowało Samorząd jako partnerów we wspólnym budowaniu więzi pomiędzy uczniami i nauczycielami oraz wprowadzaniu sympatycznej atmosfery w szkole. 
ZSŁ to szkoła, którą żal jest opuszczać, ponieważ tu przeżyłem dużo pięknych dni mojej młodości i poznałem wielu wartościowych ludzi, a nasze przyjaźnie — mam nadzieję — przetrwają znacznie dłużej. Na pewno wszyscy będziemy miło wspominać i powracać myślami do NASZEJ AKADEMII ŁĄCZNOŚCI, która na zawsze pozostanie w sercu...

Grzegorz Luty
Absolwent klasy 5Ka
Rocznik 2004/05.

W latach 1999—2004 miałem przyjemność być uczniem Technikum Łączności w Krakowie, w klasie o profilu Elektronika ogólna (słynnej 1,..,5 Ea). Bez krztyny zawahania można stwierdzić, iż być absolwentem Technikum Łączności to brzmi dumnie. Można powiedzieć, że renoma jaką się cieszy ta szkoła jest w 100% uzasadniona (przekonałem się o tym już na pierwszym roku studiów). Te 5 lat spędzone "na Monte" zawsze będę miło wspominał jako spokojny i w miarę beztroski okres mojego życia spędzony wśród fajnych ludzi (chodzi mi tu zarówno o kolegów, jak i szanowne Grono Pedagogiczne). W tej miłej, przyjacielskiej atmosferze szkoła przygotowuje uczniów do dorosłości i odpowiedzialności, rozwija i kształtuje osobowość. Podczas tych pięciu lat poznałem wielu ciekawych ludzi, którzy równie wiele mnie nauczyli (i to nie tylko fachowej wiedzy technika). Najlepszym dowodem uznania i szacunku jakim darze tę szkołę jest fakt, że gdybym jeszcze raz miał wybierać szkołę średnią wybrałbym tak samo. 
W ciągu tego przyjemnego okresu mojego życia spędzonego w murach ZSŁ miało miejsce wiele ciekawych i sympatycznych zdarzeń (jak również oczywiście tych mniej sympatycznych). Mógłbym ich tutaj kilka przytoczyć, ale zdecyduje się tylko na jedną anegdotkę.
Rzecz miała miejsce bodajże w trzeciej klasie, czyli roku osiemnastych urodzin większości klasy. W wieku tym młodzież męska charakteryzuje się już pierwszymi próbami hodowania zarostu, w celu ukazania swojej "dorosłości" i dojrzałości. Również i mnie ten styl nie był obcy, dlatego zazwyczaj zapuszczałem sobie bródkę i bokobrody. Pewnego pięknego wiosennego dnia mieliśmy zastępstwo z ks. Tomaszem Kijowskim. W czasie tym, czyli na klika tygodni przed corocznym turniejem szachowym w ZSŁ, w którym co roku z kilkoma kolegami braliśmy udział, toczyliśmy na wolnych lekcjach szachowe sparingi. Jako, że ksiądz Tomasz jest na pewno nie mniejszym sympatykiem szachów niż ja zaproponował partię szachów, której stawką były zmiany w wyglądzie u pokonanego, tj. ja miałem zgolić bokobrody jeśli przegram, natomiast w przypadku porażki księdza miał on zafarbować sobie włosy na niebiesko. Stawka była wysoka, więc walka była zacięta i wyrównana. Niestety tym razem nie udało mi się z księdzem wygrać i zostałem zmuszony do delikatnych zmian w moim image. Pozostało mi tylko żałować, że nie przyprawiłem mojemu rywalowi oryginalnego koloru włosów.
Na koniec chciałbym złożyć podziękowania za ten mile spędzony okres Szanownej Dyrekcji, nie mniej Szanownemu Gronu Pedagogicznemu oraz również Szanownym kolegom i koleżankom (których niestety w ZSŁ nie było zbyt wiele).
Szczególne wyrazy wdzięczności chciałbym skierować do Pani Dyrektor Barbary Ciborowskiej za pięć lat mobilizacji uwieńczone sukcesem w piątej klasie w Międzyszkolnych Zawodach Matematycznych. Bez Pani, bym tego nie osiągnął, dziękuję!

Piotr Tuczapski
Absolwent klasy 5Ea
Rocznik 2003/04.

Gdy w 1998 roku wstąpiłem do Technikum Łączności, nie spodziewałem się, że oprócz wiedzy z elektroniki, wyniosę ze sobą tyle wspaniałych wspomnień. Trudno w kilku słowach ująć tak długi czas, podczas którego miało miejsce tyle ciekawych wydarzeń i wspomnieć wszystkich, którzy pojawili się wtedy w moim życiu. Najwięcej chyba wydarzyło się podczas naszych wyjazdów z Oddziałem PTTK przy ZSŁ, którego niezmordowanym prezesem przez lata był Ś.P. mgr Janusz Korosadowicz — wieloletni społecznik, człowiek, dzięki któremu zaczęła się moja, trwająca nieprzerwanie do dziś, przygoda z górami. 
Pamiętam, gdy kiedyś byliśmy na corocznym Rajdzie "O Srebrną Ciupagę Ziemi Sądeckiej". Z początku nasza wychowawczyni, Pani mgr Barbara Ciborowska próbowała nam wyperswadować pomysł naszego uczestnictwa w tej wielodniowej imprezie, gdyż — dbając o nasze dobro — nie chciała żebyśmy opuszczali zajęcia szkolne, ale z czasem przekonała się do niego. Pan Profesor Korosadowicz nie pojechał wtedy z nami, gdyż źle się czuł. Czas mijał nam znakomicie: słoneczna pogoda, prowizorycznie organizowane noclegi, świeże górskie powietrze i wyśmienite towarzystwo — to wszystko składało się na niezapomniany klimat tamtych dni. Ostatniego dnia Rajdu, na mecie w schronisku na Hali Łabowskiej, koledzy rozbijali namioty, a mnie poprosili o zrobienie zakupów. Ponieważ jednak w schronisku nie mieli dokładnie tego, co zostało zamówione — postanowiłem wrócić i zapytać się, co w związku z tym kupić. I gdy minąłem już drzwi, zza narożnika budynku wyrosła nagle uśmiechnięta, niepozorna postać naszego Pana Profesora. Jakież było moje zdziwienie, że ten już podeszły w latach człowiek znalazł w sobie mimo choroby tyle siły i uporu, żeby przejść kilkanaście kilometrów w górach i dotrzeć do nas, na metę Rajdu, w którym brał udział zawsze, chyba od początku jego istnienia. Zebraliśmy się więc wszyscy i z tej okazji napiliśmy się... po kubku gorącej herbaty.
Muszę też wspomnieć o Panu mgr Andrzeju Łanuszce, który zajmował się przygotowaniami do Olimpiad: Wiedzy Technicznej oraz Wiedzy Elektrycznej i Elektronicznej. Śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie jego pomoc, zaangażowanie i serdeczność nam okazywana — nie udałoby mi się przysporzyć szkole takich sukcesów jak: drugie miejsce w etapie centralnym OWEiE w Katowicach, pierwsze miejsce w klasyfikacji zespołowej razem z Arturem Andrzejewskim w Nisku, czy też statusu laureata w OWT w Szczecinie i finalisty w Chorzowie. Właśnie podczas takich wypraw, podczas których wspólnie "podbijaliśmy" Polskę można było poznać prawdziwe oblicze tego nauczyciela — miłego, pomocnego i zachowującego spokój w obliczu największych emocji. Dzięki tym zmaganiom olimpijskim mogę teraz być studentem elektroniki i telekomunikacji na Akademii Górniczo—Hutniczej w Krakowie, co mogłoby nie udać mi się gdyby nie udział w Olimpiadach.
Nie można też przecenić roli, jaką odegrał Pan Dyrektor mgr Antoni Borgosz. Jego żywe zainteresowanie zarówno naszą działalnością turystyczno—krajoznawczą w ramach szkolnego Oddziału PTTK, jak i naszych przygotowań do Olimpiad jest naprawdę godne docenienia.
Tak samo godna uznania jest postawa naszej wychowawczyni — "Pani Basi" ;—), której udało się nas "poskromić" i wychować, a także ukazać więcej niż rąbek świata matematyki. Ona zawsze chciała, żeby nasza klasa była najlepsza. Domyślam się, że kosztowało ją to wiele trudu, który jednak nie poszedł na marne. To, jaka wieź powstała między Nią a jej klasą, może potwierdzać to, że mimo iż od opuszczenia przez nas murów szkolnych minęło już trochę czasu, to nadal pojawiamy się żeby podzielić się naszymi małymi problemami i dowiedzieć się, co tam nowego w szkole słychać.
Nie sposób wymienić wszystkich nauczycieli, z którymi miałem przyjemność się zetknąć. Muszę jednak wspomnieć Panią mgr Krystynę Strzebońską, która to zmagała się z naszą klasą na początku w ramach języka polskiego, a także Pana mgr Bogusława Bogusza, który to przejął ten ciężki w Technikum ;—) przedmiot przed maturą, a także pozwolił mi pisać o Oddziałowej turystyce w "Marginesie" — naszej gazetce szkolnej. Trzeba też wspomnieć Pana mgr Aleksandra Tutkę, który to pracował z nami od samego początku w ramach języka angielskiego, poszerzając także nasz krąg zainteresowań o tematy pozaelektroniczne, a także Pana mgr Tadeusza Pokrywę, kierownika warsztatów szkolnych, który swój czas poświęcał młodzieży biorąc udział w niemal wszystkich górskich wyprawach organizowanych przez Oddział.
Jestem przekonany, że te 5 lat spędzonych w klasie "Eb" był to dobrze wykorzystany czas. Dla wszystkich, których było dane mi spotkać na swojej drodze, a którzy umiejętnie pokierowali moją osobą, chciałbym powiedzieć: dziękuję Wam za wszystko.

Rafał Majcher
Absolwent klasy 5Eb
Rocznik 2002/03.

Okres, gdy uczyłem się i mieszkałem w szkolnym internacie, wspominam i zawsze będę wspominał, jako jeden z najlepszych okresów w moim życiu. 
Technikum Łączności wybrałem z dwóch powodów. Pierwszym było to, że była to jedna ze szkół technicznych o najwyższym poziomie w Krakowie. Rodziło to nadzieje, że mimo wciąż rosnącego bezrobocia, po skończeniu szkoły będzie można w miarę łatwo znaleźć pracę. Z drugiej strony, wysoki poziom dawał szanse na dostane się na najlepsze kierunki studiów, na najlepiej ocenianych uczelniach w Polsce. Drugim powodem było to, że mój starszy o trzy lata brat, także uczył się w Technikum Łączności i mieszkał w internacie. Kilka razy odwiedziłem go w tym czasie, co pozwoliło mi na wyczucie miłego klimatu panującego w tym miejscu, a co za tym idzie — pewnie i w szkole.
Tak wiec po udanych egzaminach wstępnych, we wrześniu 1995 roku rozpocząłem naukę w technikum na kierunku teleinformatyka. W szkole było tak, jak we wszystkich szkołach — czasem trzeba było się pouczyć, czasem można było poleniuchować. Jeśli pamięcią powracam do tego okresu, to to, co mi się przypomina najczęściej, nie związane jest z nauką. Choć miło było brać udział (z różnym efektem, ale często z dobrym) w konkursach i olimpiadach zarówno z przedmiotów ścisłych (matematyka, fizyka) jak i technicznych (elektrotechnika, elektronika), to "fajniejsze" były przygody poza szkolnymi murami. Większość z nich miałem prawdopodobnie dlatego, że mieszkałem w internacie. Do tych przygód zaliczam wyjścia z kolegami. Jako, że szkoła znajduje się w bardzo dogodnej lokalizacji, na te wyjścia mogliśmy chodzić zarówno na Rynek (30 min), do pobliskich knajpek, czy we wiosenne, ciepłe wieczory, na Skałki Twardowskiego. Inne ciekawe zajęcie, które oferowała nam szkoła i internat to dyskoteki, dostęp do siłowni, czy możliwość korzystania z boisk szkolnych. To wszystko powodowało, że czas płynął bardzo miło. W piątej klasie do tego wszystkiego doszła możliwość korzystania z sali komputerowej z dostępem do Internetu, co w tamtych czasach było sporą nowością. Będąc w piątej klasie poznałem też cudowną dziewczynę, która aktualnie jest już moją żoną. Wtedy także podjąłem decyzje, że po zadaniu matury, będę próbował dostać się na Informatykę na Akademii Górniczo—Hutniczej. W tym momencie kończę studia na wybranym kierunku, a taki a nie inny wybór zaowocował tym, że od dwóch lat jestem programistą w jednym z największych polskich portali internetowych. Dobre osiągnięcia naukowe z lat technikum wpłynęły na to, ze na pierwszym roku studiów otrzymałem nagrodę Prezydenta Miasta Krakowa, która pozwoliła mi na pierwszych latach studiów nie przejmować się sytuacją finansową.
Jak widać, decyzje podjęte w czasie szkoły średniej miały ogromny wpływ na moje życie. Dziś z sentymentem wspominam te pięć lat i uśmiech pojawia się na moich ustach zawsze, gdy jadąc ulicą Monte Casino sprawdzam godzinę na wielkim zegarze elektronicznym nad wejściem do szkoły. Patrzę wtedy także na róg szkoły, na drugie piętro, w okno, przy którym najczęściej siedziałem na lekcjach przez tych pięć wspaniałych lat.

Ryszard Karnia
Absolwent klasy 5Ti
Rocznik 1999/2000.

W latach 1989—1994 miałem przyjemność być uczniem Technikum Łączności w Krakowie, w klasie o profilu Elektronika ogólna [...] Nie ulega wątpliwości, że to, że się jest absolwentem TŁ to jest powód do dumy. Nie bez powodu szkoła ta cieszy się opinią najlepszej szkoły technicznej w Krakowie (zdaniem moim i wielu znajomych). To na pewno dużo kosztuje szkołę i pracujących w niej nauczycieli, ale jak widać — warto. Często zdarza się, że bycie jej uczniem to tradycja rodzinna. Na zakończenie ciśnie się słowo "dziękuję". Dziękuje za odpowiednie pokierowanie moją młodością, za dyscyplinę i za wiedzę.

Andrzej Majcher
Absolwent klasy 5E
Rocznik 1993/94.

ZSŁ w mojej opinii to szczęśliwie i w miarę spokojnie spędzone lata mojego życia, wśród wspaniałych ludzi (mowa o kolegach i gronie pedagogicznym) rozumiejących mnie, których ja też rozumiałem i rozumiem nadal i którzy w wielu sytuacjach okazali mi wiele przyjacielskiej troski i sympatii. Zdarzały się też chwile gorsze, ale takie jest życie, nie może składać się z samych chwil szczęścia i radości, jednakże osobowość ludzi ze szkolnego otoczenia rozwiewała chwile smutku, rozterek, problemów i pozwalała nadal się rozwijać i kształtować. Ta szkoła, to bardzo szczególny i bardzo istotny etap mojego życia, przygotowujący mnie do dorosłości i odpowiedzialności. Wiele jej zawdzięczam i to co piszę jest zupełnie szczere, nie ma takiej drugiej szkoły pod słońcem jak ZSŁ, zawsze będę utożsamiał się z jej środowiskiem, ludźmi, specyficznym klimatem, związanym nierozerwalnie z klimatem Krakowa, mojego ukochanego, rodzinnego miasta. Życzę wszystkim z nią związanym, którzy ją ukończyli, wszystkiego najlepszego i oby nigdy o niej nie zapomnieli, bo tak wyjątkowej, szczególnej szkoły zapomnieć nie wolno.

Michał Wilczyński
Absolwent klasy 5E
Rocznik 1996/97.

Uczęszczałem do Technikum Łączności w latach 1970—1975 na kierunku Elektroniki i Automatyki. TŁ było bardziej "do przodu" niż przeciętne uczelnie w USA, gdzie zdobywało się tytuł inżyniera. Każdy kto zdał maturę w TŁ był w pełni przygotowany do pracy zawodowej, teoretycznie i praktycznie. Dzięki TŁ nie miałem problemu z otrzymaniem pracy i mogłem podołać wymaganiom COMPAQ COMPUTER CORP. w Houston Texas.

Andrzej Filipek
Absolwent klasy 5A
Rocznik 1974/75.

Jestem absolwentem z 1982 r. klasa 5E, wychowawczyni Jolanta Barkan. Dziękuję za wspaniałą stronę www, dbałość o historię, nazwiska byłych nauczycieli, absolwentów, czyta się ze łzą w oku... 
W tym roku rozpocząłem studia zaoczne, co prawda późno ale są jeszcze starsi i kończą pierwsze kilka zajęć z matematyki to logika, rachunek zdań itp. więc myśli biegną natychmiast do Pana Antoniego Borgosza i prof. Zygmunta Dyląga.
Życzę sukcesów w pracy pedagogicznej i serdecznie pozdrawiam.

Henryk Sikora
Absolwent klasy 5E
Rocznik 1981/82.

Jubileusz 60—lecia ZSŁ

Gratulacje, podziękowania, życzenia...